sobota, 20 listopada 2021

Potwór XVI - MOK

Zdarza się, że człowiek po kilkudziesięciu latach życia marszczy się i starzeje. Gdy jest się zwyczajnym, szarym obywatelem to jeszcze pół biedy. Cała bieda występuje jeśli jest się gwiazdorem rocka. Wówczas najlepiej odświeżyć wizerunek przy pomocy kogoś młodego i świeżego. Z takiego założenia wyszedł bohater kanadyjskiego filmu "Rock and Rule" imieniem Mok. Chciał on się wybić na pewnej młodej pannie, która była mutantem. Jak wszyscy z resztą w tym świecie. Posługując się różnego rodzaju sztuczkami artyście udaje się osiągnąć cel, w ostatniej chwili zostaje jednak pokonany i zrzucony w czeluści piekła. Mok wygląda jak połączenie Micka Jaggera z Iggym Popem, Lou Reedem i Davidem Bowie. W sumie to jak połączenie wszystkich bardziej znanych rockmanów w historii. Posiada wiele cech, dzięki którym z łatwością manipuluje swym otoczeniem. Jest rasowym socjopatą. Potrafi być szarmancki, psychotyczny, wspaniałomyślny i okrutny. Jego prawdziwa natura to jednak zdecydowanie występek i zbrodnia. To z jego ust właśnie padają słynne słowa: "Evil spelled backwards is live" czyli że zło od tyłu jest dobre. Mok zalicza się do tych czarnym charakterem, którzy wzbudzają sympatię. Nie jest może rasowym potworem, nie ma pazurów i wielkiej siły, ale udało mu się za to przywołać na swoje usługi prawdziwego potwora w postaci demona. Do tego jego psychika należy na pewno do prawdziwego monstrum. Stąd jego obecność na tej liście.

Potwór XV - Grendel

Kiedyś wszystko było lepsze. Potwory też. Mieszkały gdzieś głęboko w lasach lub ciemnych jaskiniach. Gdy naszła je ochota rozrywały wesoło okolicznych wieśniaków alias ludzi. Potem zjawiał się jakiś heros i rozprawiał się z bestią. Ślad tej potyczki zostawał jednak z nim do końca życia i to nie tylko w formie fizycznej, ale może nawet bardziej psychicznej. Taką oto historię przestawia również staroangielski poemat "Beowulf". Na jego podstawie stworzono niejedno dzieło filmowe. Mnie osobiści najbardziej do gustu przypadła najnowsza wersja, w której to aktorzy zostali wciśnięci do komputera i przerobieni na pacmany. Film ma fajną atmosferę, wygląda trochę jak zestaw cutscenek z jakiejś gry. Ma to coś co sprawia, że chętnie się do niego wraca. Wyróżnia się jednak chyba przede wszystkim wizją potwora. Grendel Zemeckisa to zdeformowany nieszczęśnik z bardzo wrażliwym słuchem. Ja też nie lubię nadmiernego i zbędnego hałasu gdy np na w parce na ławce obok ktoś się liżę i słychać tę przemieszczającą się ślinę. W takich właśnie chwilach człowiek dostrzega sens w powszechnym dostępie do broni. Na Grendela pukawka pewnie i tak by się nie zdała. Żadne bowiem ludzkie wojenne wynalazki na niego nie działały. Dopiero dzielny Beowulf był w stanie go napocząć, odrywając monstrum kończynę. Potem poszło już z górki. Filmowy Beowulf był w tym ważnym momencie nagi. Może to właśnie był klucz do sukcesu? Należy podchodzić do rudnych egzaminów nago. Chociażby do matury lub egzaminu na prawo jazdy. Te i inne filozoficzne treści są właśnie ukryte w poemacie, dzięki czemu przetrwał on próbę czasu. Główne przesłanie mówi, że ludzie nie ustępują w swoim okrucieństwie potworowi. Są równie krwiożerczy. Są nawet gorsi od niego bo zabijają z chciwości, nawet własnych współplemieńców. Taka sytuacja. Grendel służy więc zatem jako narzędzie do ukazania widzom naszych złych cech. Gdy patrzymy w lustro i widzimy jakąś pokrakę z wielkim bąblem na głowie, wiemy że to właśnie prawdziwy obraz ludzkości.



czwartek, 11 listopada 2021

Filmy na każdą okazję - Narodowe Święto Niepodległości

Polska kinematografia oferuje wiele produkcji z kręgu tak zwanych filmów patriotycznych. Ma to głównie związek z historią kraju, która obfitowała w wojny, powstania i liczne heroiczne momenty. To pamięć o nich właśnie składa się przecież w dużej mierze na charakter obchodzonego 11 listopada święta. Jeśli zatem idzie o wybranie jakiejś filmowej pozycji na tę okazję to mamy bogactwo wyboru. Pierwsze kilka tytułów, przychodzących na myśl to chociażby "Kanał", "Popioły", "Potop", "Szwadron", "Sól ziemi czarnej" czy "Tryumf Pana Kleksa". Dzieła to stały element programu tv na okazje różnych świąt. Tak przynajmniej było w XVII wieku, gdy byłem jeszcze dzieckiem. Ja jednak na okoliczność Narodowego Święta Niepodległości poleciłbym obraz mniej oczywisty, a mianowicie film "Fucha" z 1983 roku. Na pierwszy rzut oka jest to quasi komediowy relikt czasów PRL-u, czyli coś pokroju dzieł Stanisława Barei, gdzie wyśmiewa się realia epoki poprzez uwydatnienie jej absurdów. Bohaterami filmu Michała Dudziewicza są dwaj "fachowcy" od stawiania nagrobków. Ludzie niemalże z marginesu społecznego, będący odpowiednikiem dzisiejszych meneli. Nieogoleni, ciągle pod mniejszym lub większym wpływem alkoholu, odziani niezmiennie w tę samą "odzież roboczą". Tytułowa "fucha" to zlecenie, jakie owi dwaj bohaterowie dostają od przewodniczącego rady miejskiej pewnego miasteczka. Mają oni odnowić zaniedbany grób inicjatora powstania listopadowego Piotra Wysockiego, który spędził w owej miejscowości część swego życia. Fachowcy skuszeni pokaźnym honorarium zgadzają się wykonać tę "robotę na boku". Jak się jednak ostatecznie okazuje, przewodniczący ów jest tak naprawdę zwykłym nauczycielem w miejscowej szkole, a całą kwotę naprawy pokrył z własnej kieszeni. Ewidentnie zmieszani, lecz zarazem poruszeni kamieniarze decydują się oddać połowę pieniędzy za wykonaną pracę, doceniając w ten sposób obywatelską postawę belfra. Ważnym elementem jest tutaj symboliczny pocałunek, jaki nauczyciel składa na szabli Wysockiego. Ten wymowny, patriotyczny, pełen szacunku i oddania gest jest wiarygodny, ponieważ ma miejsce nie podczas jakichś hucznych uroczystości przy dźwięku fanfar, lecz na zapomnianym przez świat, starym cmentarzu pod osłoną szaroburego nieba, z dala od ludzkich oczu.

"Fucha" to i być może najbardziej propolski film w historii z jakim się zetknąłem o zdecydowanie pozytywnym wydźwięku. Wymowa filmu jest dla mnie jasna i dlatego też ośmielam się go polecić chętnym widzom. Ukazuje tkwiącą w ludziach godność i szlachetność. Udowadnia, że cechy te można odnaleźć nawet na samym dnie hierarchii społecznej, u ludzi zdawałoby się pozbawionych wszelkich wyższych uczuć, których życie przypomina wegetację i nie ma nic wspólnego z wielkimi ideami i hasłami tego świata. Dodatkowo obraz definiuje w moim odczuciu to, czym w istocie jest przywiązanie do ojczyzny, a mianowicie czymś osobistym i przeżywanym w zaciszu własnego serca.

Jeśli chodzi o warstwę, że tak powiem, techniczną, to "Fucha" stoi przede wszystkim aktorstwem. Niezapomniane i autentyczne kreacje stworzyli tutaj Marian Kociniak, Jerzy Bończak, Bogdan Baer i Ludwik Benoit.

"Fucha" zawiera oprócz tego także ikoniczną scenę picia wódki, ale to jest temat na osobny wpis na blogu.

wtorek, 9 listopada 2021

Potwór XIV - Leptirica

Ludzie na wsi też czasem doznają nudy. Wymyślają wtedy różne, niestworzone historie. A to zwierzęta mówią ludzkim głosem, a to ludzie kwiczą jak świnie. I vice versa. Albo odwrotnie. W każdym razie krążące legendy mają nierzadko za zadanie napędzenie stracha. Jednym z takich przykładów jest opowieść o "Leptiricy" czyli kobiecie latawicy. Leptirica w języku plemion bałkańskich znaczy motyl. Mamy więc do czynienia z krwiożerczym motylem, ewentualnie ćmą, ponieważ atakuje w nocy pod postacią kobiety z brodą. Mara szczególnie upodobała sobie młynarzy. Bohater opowieści imieniem Strahinja zgadza się na spędzenie nocy w jednym, nawiedzanym przez nią  młynie. Udaje mu się przetrwać atak, a następnie przy pomocy okolicznych tubylców, wbija kołek w serce zawartości trumny, czyli osobie rzekomo odpowiedzialnej za nękanie ludności. Nie wie jednak, że ową przeklętą istotą jest jego narzeczona. Masz babo placek, jak to mówią. W tym przypadku masz chłopie placek. Ciężko o jakąś konstruktywną akcję w nocy, gdy twój partner  myśli głównie o wyssaniu z ciebie życiodajnych soków. "Leptirica" jest jedną z kolejnych wariacji mitu o wampirycznych stworzeniach, funkcjonujących na co dzień pośród niczego niepodejrzewających ludzi. Warto pamiętać, że podwaliny pod legendę Draculi, Blaculi, Kaczuli i wszystkich innych Uli narodziły się właśnie tu, na słowiańskiej ziemi. Częściowo jest to zatem  polski wymysł. Potem dopiero zrobił karierę na zachodzie. Mamy więc kolejny powód do dumy.

niedziela, 31 października 2021

Potwór XIII - Ro-Man

Co powstanie z połączenia goryla i akwarium dla rybek? Ro-man, czyli przedstawiciel obcej rasy, która podbiła Ziemię i unicestwiła prawie wszystkich jej mieszkańców. Prawie wszystkich, ponieważ kilku z nich udało się przeżyć, ukrywając się w jakiejś pipidówie. Ro-man wykrył jednak i tę grupę niedobitków i postanowił dokończyć dzieła zniszczenia ludzkiego rodzaju. Tak wygląda w skrócie fabuła istnego arcydzieła gatunku sci-fi o enigmatycznym tytule "Robot Monster". Dzieło to przeszło do historii nie z tych powodów, co powinno. Zostało zapamiętane jako niezamierzona parodia. Jego twórca próbował ponoć nawet w następstwie popełnić samobójstwo. Zupełnie niesłusznie, ponieważ mimo swojej niedoskonałości, film potrafi dostarczyć naprawdę świetnej rozrywki, będąc niezaprzeczalnie ciekawym filmowym doświadczeniem. Sam kostium kosmicznego najeźdźcy aspiruję do miana ikonicznego. Zwykłe przebranie goryla zostało połączone z akwarystycznym nakryciem głowy. Swoją drogą, odtwórca roli Ro-mana zasługuje na brawa za wytrzymałość. Bieganie w futrzanym uniformie po spalonej Słońcem, kamienistej dolinie, nie mogło należeć do najprzyjemniejszych. Łatwo wtedy o spocenie jąder. Zwłaszcza jeśli po okolicy kręcą się jakieś towary. To musiał być nie lada szok dla takiego galaktycznego goryla, zobaczyć nieowłosione samice. U niego na planecie zapewne takich nie było, jeśli w ogóle jakieś były. Sposób rozmnażania obcych nie został w filmie wyjaśniony. Możliwe, że nie wiedział, iż takie coś jak kobieta istnieje. Nie należy się zatem dziwić jego płomiennej reakcji, gdy już jedną spotkał. Sytuacja ta ma dla Ro-mana opłakane skutki. Staje się niezdolny do wykonania zadania. Dochodzi nawet do sytuacji, w której super inteligentna istota zdolna do podróży międzygwiezdnych, nie jest w stanie dostrzec mężczyzny ukrywającego się za głazem. Jest to przestroga dla samców wszystkich gatunków - dziewczyny to nic więcej jak tylko kłopoty.

poniedziałek, 18 października 2021

Polskie romkomy - Och, kutafon

Kutafon Mały lubuje się w koprofilii i gierkach komputerowych. Mimo, że ma ohydną żonę Maryję, nie przepuści żadnej okazji, by zamoczyć knota. A to rodzi coraz większe konwulsje. Murena narzyna mu czopa, by wreszcie się rozpłynął; Paweł spodziewa się jego bękarta; Wanna chce mu załatwić lukratywną wazektomię w Zimbabwe. Wkrótce doba okazuje się zbyt krótka, by zadowolić wszystkie panie i panów, a płyny ustrojowe ciekną. Dziewictwo i tak zdumiewająco nieruchawej żony też się kończy. Wreszcie pewnego dnia kochliwy alfons zastaje wszystkie kobiety...u siebie w kiblu.



poniedziałek, 4 października 2021

Polskie romkomy - Dzień dobry, pierdol się

Szczymon jest nienormalny, ujarany i pracuje jako grabarz w jednej z prywatnych warszawskich umieralni, gdzie zdychają przez niego zarówno pacjentki, jak i żeńska część personelu. Najwytrwalsza w tych staraniach jest sadystka Patola, jednak jej zaloty nie robią na Szczymonie żadnego wrażenia. Jądra bohatera zmiękczy dopiero prawie piękna i dojechana miłośniczka jazdy na kutangach – Basta, pracownica masarni, na którą chłopak leci – i to dosłownie – na wysypisku śmieci. Seria nieszczęśliwych zbiegów okoliczności powoduje, że młodzi tracą wzrok, a w trakcie długich i żmudnych masturbacji również nadzieję na to, że kiedykolwiek ponownie się wyliżą. Tymczasem Basta wpada w ucho śmierdzielowi Leonowowi, który dostał ultimatum od mafii. Albo się szybko ożeni, albo zostanie wykastrowany.

Potwór XXIII - Brzydkie pisklątko

Ponoć Finowie to najszczęśliwszy naród na świecie. Tak wykazują badania. I to mimo tego, że zdarzają się tam też samobójstwa. To taki parado...