piątek, 30 września 2022

Filmy na każdą okazję - Dzień Chłopaka

30 września obchodzony jest w Polszy tzw. Dzień Chłopaka. Chociaż w dzisiejszych czasach nie wiadomo za bardzo, co to jest chłopak, a granice między płciami się zacierają, to można przyjąć starą nomenklaturę, jaką pamiętam jeszcze z czasów szkolnych, a mianowicie, że chłopak to osobnik płci męskiej (posiada wacka), który nie jest jeszcze dorosły. Pamiętam, że we wspomnianych czasach młodości czasem dostawaliśmy jako samce jakieś podarki od klasowych samiczek. Było to jednak sporadyczne. Bardziej popularny był Dzień Dziewczyny. Tak czy owak, oba święta były mocno cringowe i stanowiły bardziej okazję do wstydu niż świętowania. Trzeba było wręczać jakieś głupie podarki, udawać miłego i takie tam. Z reguły wszyscy mieli to gdzieś. Była to po prostu kolejna rzecz, do której jako uczniowie byliśmy przymuszani przez zjebane grono pedagogiczne. Niemniej jednak uznałem, że okoliczność owa zasługuje na wzmiankę na moim blogu o tematyce filmowej. W sumie sporo jest obrazów mówiących o chłopięcych rozterkach, o tzw. jakże chujowym "coming out of age", masturbacji do skarpety i pierwszej fascynacji kobiecymi balonami. Wybór jest zatem duży. Można rzec, że aż zbyt duży. Udało mi się jednakże znaleźć pozycję, która idealnie nadaje się na omawianą okazję. Tak przynajmniej sądzę. Mój wybór padł na dzieło zupełnie nieznane szerokiej publiczności, które nie jest nawet pełnym metrażem. Chodzi mianowicie o francuski krótkometrażowy film o tytule "Mon copain Rachid" z 1998 roku. Nie wiem, czy istnieje oficjalna polska wersja tego tytułu, ale w wolnym tłumaczeniu brzmi on "Mój kumpel Rachid". Jeśli chodzi o fabułę, to najlepiej opisuje ją chyba krótkie zdanie zapożyczone z portalu IMDB, które brzmi następująco: "Dziewięcioletni chłopiec ma obsesję na punkcie dużego penisa starszego przyjaciela". Trzeba przyznać, że jest to wielce intrygujący, jak i obiecujący tekst. Bohaterem filmu zaiste jest młody chłopiec Eric, który koleguje się z niewiele starszym Rachidem, chłopakiem o arabskim pochodzeniu jak może sugerować imię.

Chłopcy nawiązują specyficzny rodzaj relacji, w której jeden pokazuje drugiemu swojego dorodnego siusiaka w zamian za gratyfikację finansową. Owo wynagrodzenie zdaniem Rachida jest dowodem na to, że koledzy nie są "pedałami", a łączy ich tylko przyjacielski układ. Eric nie wie, skąd bierze się jego fascynacja wielkim wackiem kumpla. Nie przejawia on tendencji homoseksualnych, jest w sumie na to zbyt młody. Potwierdza to niejako fakt, że w finałowych scenach jest przedstawiony jako dorosły mężczyzna, który założył szczęśliwą rodzinę, składającą się z żony oraz dwójki dzieci. Film nie stara się też tego wyjaśniać. Opowiada po prostu historię, która być może ma korzenie w czyichś własnych przeżyciach, w sposób naturalny i bezpretensjonalny. Dotyka jednocześnie wielu różnych aspektów życia jak społeczne i kulturowe różnice, odkrywanie własnej seksualności, rasizm czy męska prostytucja. Podane jest to wszystko w atrakcyjnej wizualnie formie. Twórcy umiejętnie wplątują do opowieści elementy niemalże baśniowe. Dekoracje oraz niektóre ujęcia kamery nadają całości teatralnego charakteru. Film cechuje także fabularny oraz montażowy dynamizm, w którym od razu skonfrontowani jesteśmy z sednem fabuły.

Łatwo byłoby oskarżyć produkcję o obrazoburczość czy niewłaściwą tematykę, obrażająca moralność. Tylko że moralność owa jest sztuczna, wymyślona i nie ma nic wspólnego z prawdziwym życiem. "Mój kumpel Rachid" jest obrazem naturalistycznym, opowiadającym o ludzkiej ciekawości świata i potrzebie poznawania. Nie nazwałbym go filmem dla każdego. Może on stanowić wyzwanie dla niejednej osoby, ale to jest jego zaletą. Jest angażujący, konfrontując widza z kontrowersyjnymi tematami. Nie jest to żadna ugładzona bajeczka, o tym, jak to jakieś synki rozwiązują wszystkie swoje problemy i odkrywają prawdę o sobie pod wpływem jednego wydarzenia. Nie jest to obraz oderwany od rzeczywistości, lecz taki któremu udaje się zachować ludzkie oblicze.

sobota, 17 września 2022

Światy odmienne - Żucie jest piękne

Roberto Benigni od zawsze znany był jako niezły kawalarz, grypsiarz czy też jajcarz. Jego filmy opierały się na prostym, często niewybrednym humorze i dostarczały w ten sposób nie lada rozrywki. Niejako zaskoczeniem zatem był obraz "Życie jest piękne", w którym bodajże jako pierwszy w historii ukazał światu zgoła odmienne spojrzenie na tragedię wojny. Było to słodko-gorzkie dzieło przedstawiające starania jednego człowieka, próbującego okiełznać bestię. Wszystko w trosce o swego syna. Ludzie byli oczywiście zachwyceni tą filmową wizją, a Roberto dostał Oscara i mógł skakać po wszystkich fotelach w amfiteatrze. Co by było jednak gdyby Benigni pozostał wierny swoim korzeniom i nakręcił film o tytule "Żucie jest piękne". Byłaby to opowieść o magicznym akcie żucia, czyli czynności, która prowadzi do wydzielania śliny oraz intensywnego bólu szczęki. Żucie jest także, o czym nie każdy wie, bezpośrednim łącznikiem z naszymi przodkami, czyli krowami, stanowiąc niezbity dowód na słuszność teorii ewolucji. Przy okazji ostrzegam, by nie rzuć gumy z majtek.

Luźne gatki - Alternatywne zakończenie filmu "Śmierć w Wenecji"

Gustav von Aschenbach leży na leżaku plażowym wpatrzony w morską toń. W oddali majaczy zachodzące Słońce oraz sylwetki ludzi skąpanych w jeg...