wtorek, 14 listopada 2023

TOP 10: Bigfoot

Było ostatnio o wilkołakach w kontekście listy TOP 10 i pozostaję w tym nurcie. Mam na myśli nurt potworów. Tym razem jednak na tapetę biorę inną mieszankę. Nie człowieka z wilkiem, lecz z małpą. Chodzi tu oczywiście o legendarną postać Wielkiej Stopy. Jest on szczególnie popularny za oceanem, gdzie stanowi jeden z tradycyjnych bohaterów horrorów. Moda na Bigfoota powstała w latach 70. ubiegłego wieku, zyskując nawet własną nazwę, czyli sasquatchploitation. Produkcje te od zawsze cechowały się amatorskim poziomem wykonania oraz specyficznym, swojskim klimatem. Innym ich wspólnym mianownikiem była na ogół wszechobecna monotonia. Niewiele się w nich dzieje, brak jest ciekawej fabuły czy angażującej akcji. Na szczęście dotyczy to głównie starszych produkcji. Na przestrzeni lat powstało wiele filmów o Wielkiej Stopie. Od horrorów po komedie czy filmy familijne. Znajdzie się też jednak parę innych pozycji, z dużo głębszym znaczeniem. Filmy z listy na pewno nie należą do klasyki kina, ale dla fanów tematu powinny stanowić obowiązek.



10. Film Pattersona-Gimlina 1967

Na otwarcie rankingu pozycja najstarsza oraz nietypowa, ponieważ nie jest to film fabularny, ani nawet dokument, lecz słynne nagranie Gimlina i Pattersona z 1967 roku. Na tych kilkudziesięciu sekundach taśmy udało im coś zarejestrować Bigfoota w pełnej krasie. Można powiedzieć, że od tego zapisu zaczął się cały hype na Wielką Stopę, która za jego pomocą zakorzeniła się w globalnej świadomości. Na przestrzeni lat film ten był niezliczoną ilość razy analizowany, dzieląc ekspertów i widzów. Część uważa, że jest to tylko facet w kostiumie, inni za to są przekonani, że mamy tu do czynienia z autentycznym stworzeniem. W ostatnich latach pojawiła się w Internecie informacja, jakoby jeden z twórców na łożu śmierci wyznał, iż cała ta historia była oszustwem. Jest to jednak jedynie plotka. Obaj mężczyźni do końca swych dni, uparcie twierdzili, że ich nagranie jest prawdziwe. Ja podzielam ich opinię z uwagi na sposób poruszania się istoty, proporcji jej ciała oraz układu mięśni, jak i futra. W żadnym filmie nie widziałem kostiumu, który by wyglądał tak naturalnie. Trudno przypuszczać, by dwóch prostych traperów miało odpowiednie środki, by stworzyć taką mistyfikację, zwłaszcza biorąc pod uwagę czasy, w jakich film powstał. Mnie obraz Gimlina i Pattersona fascynował, odkąd zobaczyłem go pierwszy raz jako dziecko w telewizji. Pamiętam, że skutecznie straszył mnie nocami, wywołując jakiś rodzaj obsesji. Na zawsze pozostanie dla mnie namacalnym dowodem na istnienie czegoś, co wymyka się naszemu pojmowaniu rzeczywistości.


9. The Legend of Bigfoot 1975


Jednym z bardziej typowych i charakterystycznych dla gatunku dzieł jest bez wątpienia "The Legend of Bigfoot". Pochodzi on z 1975 roku, a zatem ze złotego okresu nurtu sasquatchploitation. Nie jest on jednak horrorem. Mamy tu za to do czynienia z quasi dokumentem. Jego autorem jest niejaki Ivan Marx. Był to doświadczony traper, który zajmował się głównie wyłapywaniem lub eliminacją dzikich drapieżników, zagrażających ludziom oraz bydłu. Pewnego razu usłyszał of jednego farmera opowieść o wielkim, włochatym stworze, który miał ponoć zabijać jego krowy. Ivan jako człowiek twardo stąpający po ziemi, nie uwierzył oczywiście w te opowieści. Po jakimś czasie zaczął jednak sam odnajdywać dziwne ślady w błocie oraz kawałki nieznanego futra. Nie trzeba było dużo czasu, by również i jego przekonać o istnieniu Bigfoota. Od tego czasu misją życia mężczyzny stało się odnalezienie dowodów na występowanie mitycznego stwora. Jak wspomniałem "The Legend of Bigfoot" ma formę dokumentu. Wypełniają go w dużej mierze ujęcia przyrody. Nie ukazuje jednak prawdy, jako że występujące w nim nagranie rzekomej Wielkiej Stopy, ewidentnie nie jest autentyczne, wbrew temu, co twierdzi sam autor na początku seansu. Nagranie wygląda bardziej człowieka w kostiumie małpy. W rolę tę wcieliła się prawdopodobnie żona Ivana. Mimo tej skazy całość posiada sielską atmosferę, stanowiąc poniekąd kapsułę czasu, dzięki której możemy się przenieść do okresu, kiedy wszystko było czystsze i prostsze. I to jest główny atut owej produkcji.

8. Exists 2014


Większość z filmów poświęconych Bigfootowi to tanie horrory. Zwłaszcza współczesne produkcje idą w tym kierunku. Jednym z lepszych przykładów tego typu jest "Exists" z 2014 roku. Fabuła skupia się ponownie wokół grupy znajomych, którzy spuszczają się w lesie. Udając się na miejsce libacji, potrącają oni jakieś stworzenie. Niedługo po przyjeździe na miejsce zaczynają być stalkowani przez jakiegoś potwora. Czyli typowa historia o Wielkiej Stopie. Jedynie finał może stanowić tutaj pewne zaskoczenie. Twórcy zadali sobie trud, aby obdarzyć małpoluda jakąś formą motywacji. Nie jest to jednak jedyna zaleta "Exists". Nawet jak na tani horror film prezentuje się nieźle technicznie oraz umiejętnie wprowadza nastrój grozy i ciągłego zagrożenia. Nie ma tu miejsca na jakieś analizy. Czas ekranowy wypełnia głównie akcja. Niczego więcej jednak nie należy oczekiwać od tego typu dzieła.

7. Potwór 2006


Jednym z nowszych filmów o Bigfoocie jest "Potwór" pochodzący z roku 2006. Jako nowy mam na myśli taki, który powstał w tym wieku. Muszę przyznać, że polski tytuł nie jest zbyt fortunny. Oryginalna nazwa "Abominable" o wiele bardziej pasuje do tego horroru. Jest to jedna z bardziej wypasionych produkcji o Bigfoocie, a mianowicie dysponowała niezłym budżetem i częściowo rozpoznawalnymi aktorami. Opowiada on o pewnym poruszającym się na wózku mężczyźnie, który przebywając w górach, obserwuje grupę studentek z naprzeciwka. Z przerażeniem odkrywa, że w wokół ich domu kręci się niebezpieczny, włochaty spór. Bohater nie jest w stanie pomóc dziewczynom z uwagi na kłopoty zdrowotne, co powoduje jego wielką frustrację. Jest to zatem poniekąd taka horrorowa wersja "Okna na podwórze". Przyznaję, że pomysł z wózkiem inwalidzkim był całkiem niezły i dodawał całości atmosfery bezradności, która napędzała strach. Bigfoot został tu przedstawiony jako iście krwiożercza bestia, która potrafi odgryzać ludziom całe głowy. Jego wygląd jest trochę groteskowy, ale ogólnie spece od kostiumów odwalili dobrą robotę. "Abominable" to niezobowiązująca rozrywka na lekki seans w luźnej atmosferze.

6. Ape Canyon 2019


W 2002 roku powstał film o Bigfoocie dla dorosłych. Nie powinno to sumie dziwić, znając ludzką naturę. Nosił on tytuł "Ape Canyon". Siedemnaście lat później światło dzienne ujrzał kolejny obraz identycznie zatytułowany. Jego natura jest jednak zgoła inna. Oczywiście punktem wyjściowym również jest polowanie na Wielką Stopę, nie mu jednak żadnych treści erotycznych. Jest zgoła inaczej. "Ape Canyon" z 2019 roku jest bowiem całkiem wyjątkową pozycją, jeśli chodzi o świat sasquatchploitation. Bohaterem jest młody mężczyzna, który wmanewrowuje swoją starszą siostrę do wyprawy w dzicz celem poszukiwania Wielkiej Stopy w słynnym Kanionie Małp. Wycieczka nie idzie jednak zgodnie z planem. Jak się okazuje, chłopak przeżywa poważny kryzys, a wyjazd miał być dla niego symboliczną formą ucieczki. Trudne przejścia ostatecznie zbliżają rodzeństwo i pomagają im zmierzyć się z rodzinnymi traumami. "Ape"Canyon" nie jest zatem horrorem, a rasowym dramatem psychologicznym. Jest to film o trudnych relacjach osadzony w nietypowej scenerii. Początkowo utrzymany w lekkim tonie, przybiera z czasem poważniejszy ton. Stanowi hołd dla ludzkiej wytrwałości oraz hartu ducha. Okazuje się, że można nakręcić film o Wielkiej Stopie bez pokazywania Wielkiej Stopy. Za wartość dodaną należy w tym przypadku uznać także wplecenie animowanych sekwencji, co znacznie urozmaica odbiór.

5. Gniew Pierwotny 2018


Na mojej liście najwięcej miejsca zajmują horrory. Nic dziwnego, jako że Bigfoot wykorzystywany był zawsze zwłaszcza w amerykańskim kinie, do straszenia. Twórcy "Gniewu pierwotnego" poszli jednak nawet o krok dalej. Uczynili oni bowiem z Sasquatcha prawdziwego, wyspecjalizowanego zabójcę. Nie mamy tu zatem do czynienia z dzikim zwierzem, a z inteligenta formą życia, która ma własne obyczaje i rytuały. Fabuła nie jest niczym nowym. Oto młoda para wybiera się w leśną gęstwinę, by zgubić się na szlaku. Wkrótce stają się oni obiektem zainteresowania dzikiej bestii. Napięcie dodatkowo podsyca fakt ingerencji w całą sytuację grupki krewkich rednecków. Pełnią oni jednak na ekranie jedynie funkcję mięsa armatniego. I dobrze, bo są to wyjątkowo niesympatyczne kreatury. Wizja Wielkiej Stopy ukazana tutaj jest zaiste frapująca. Nosi on maskę, tworzy narzędzia i się nimi posługuje. Potrafi nawet rozniecić ogień. Stosuje wymyślne pułapki oraz rodzaje broni, co czyni go bardzo podobnym w działaniu do innego kinowego łowcy, jakim był Predator. Jest go więcej niż jeden, co karze sugerować, iż należy do jakiegoś rodzaju plemienia. Kostium małpoluda jest bardzo dobrze wykonany i nie trąci amatorszczyzną. Z dziennikarskiego obowiązku trzeba dodać, że tak naprawdę mamy tu do czynienia nie z Sasquatchem, a Oh-mah. Jest to jednak tylko inna nazwa określająca tę samą istotę. "Gniew Pierwotny" określiłbym jako podrasowaną wersję wielu innych produkcji spod znaku "Bigfoot poluje na ludzi w lesie".

4. Harry i Hendersonowie 1987


Nadeszła pora na najbardziej mainstreamowy obraz o Bigfoocie, czyli komedię "Harry i Hendersonowie" z 1987 roku. Już sam rok produkcji może stanowić gwarancję jakości. Za powstaniem obrazu stało duże studio, a w obsadzie widać naprawdę znane nazwiska z Johnem Lithgowem na czele. Na fali popularności filmu powstał nawet serial telewizyjny. Budżet widać także, jeśli idzie o kostium, który prezentuje się świetnie, dzierżąc pierwsze miejsce wśród innych produkcji. "Harry" różni się od reszty dzieł o Sasquatchu tym, że jest familijną komedią oraz tym, że akcja dzieje się głównie w mieście, a nie w lesie. Umieszczenie stwora w takim środowisku było idealną okazją do zastosowania wielu gagów. Tytułowi Hendersonowie to typowa amerykańska rodzina, która podczas wypadu w góry potrąca nieznane stworzenie. Chcąc naprawić swój błąd, głowa rodziny, postanawia zabrać zwierzę do domu. Jak się można domyślić, jest to początek zwariowanej, miejskiej przygody. Pozycja ta to rzec można flagowy przykład kina familijnego, które nie jest żenujące i potrafi naprawdę bawić. Klasą dla siebie jest tu wspomniany Lithgowa. Nie należy jednak zapominać również o odtwórcy roli Harry'ego, czyli Kevinie Peteru Hallu. Był to swego czasu naczelny "potwór" Hollywood. Z uwagi na swój nieprzeciętny wzrost wcielał się w rolę wielu słynnych kreatur na czele z Predatorem. Tutaj jego postać była o wiele bardziej dobroduszna i sympatyczna, co współgrało z naturą aktora. "Harry" to obraz, który się nie starzeje i nadal można go polecić kolejnym pokoleniom miłośnikom oglądania filmów w rodzinnym gronie.

3. Willow Creek 2013


Słynny skądinąd Bobcat Goldthwait postanowił kiedyś, że nakręci film o Bigfoocie. Jak pomyślał, tak zrobił. Zebrał znajomych i pojechał z nimi do lasu. Większość procesu twórczego odbyła się po drodze. Ekipa liczyła tylko siedem osób. Tym bardziej może dziwić, że efekt wyszedł nad wyraz dobrze. "Willow Creek" bo o nim mowa to niskobudżetowy horror found footage, opowiadający o pewnej parze, która udaje się do światowej stolicy Sasquatcha, aby nakręcić dokument o tej mitycznej istocie. Jak się nietrudno domyślić trafiają ostatecznie do ciemnego lasu, gdzie się gubią i zostają sami, zdani tylko na siebie. W głuszy dochodzi do dramatycznych wydarzeń. Fabuła jest zatem prosta jak kreska amfetaminy. W tym tkwi jednak zaleta produkcji. Czasem bowiem mniej znaczy więcej i tak jest także w tym przypadku. Twórcom udało się stworzyć wciągającego straszaka, który powoli buduje napięcie i tworzy klaustrofobiczną atmosferę zaszczucia. Trzeba mu tylko pozwolić wciągnąć się w ten klimat.

2. Letters from the Big Man 2011


Kolejna pozycja na liście stanowić może nie lada zaskoczenie. Nie jest to bowiem typowy film o Bigfoocie. Nie ma za zadania straszyć widza. Nie ma tu zagubionych turystów, nocnych krzyków, czy podobnych atrakcji. Nie ma też próby zdobycia odbiorców tanią sensację. Wydźwięk filmu jest całkiem inny. Główna bohaterka przybywa w leśne ostępy w celu prowadzenia badań naukowych. Na miejscu spotyka pewnego aktywistę, z którym rozpoczyna romans. W międzyczasie odkrywa pewien rządowy spisek, co zmusza ją do ustalenia priorytetów na nowo. W tle jest oczywiście Wielka Stopa, z którym kobieta nawiązuje specyficzną formę relacji, mimo tego, że nie dochodzi między nimi do spotkania w cztery oczy. "Letters from the Big Man" to kino bardzo kameralne. Narracja prowadzona jest w bardzo spokojnym tempie. Można nawet powiedzieć, że dzieło to ma intymny charakter. Taką formę ma tutaj interakcja bohaterki z Bigfootem, jak i ogólnie z przyrodą. Jest to w jakimś sensie manifest ekologiczny. Postać Sasquatcha nie jawi się tu jako obrzydliwy i groźny potwór, a jako łagodny gigant, który stara się przetrwać w ciągle zmieniającym się świecie. Na osobną uwagę i pochwałę zasługuje tutaj projekt i kostium kryptytdy. Jest on bardzo dopracowany i wygląda realistycznie, będąc jednym z lepszym, jakie widziałem w filmie.

1. The Legend of Boggy Creek 1972


Przyszedł czas na mojego absolutnego faworyta, jeśli chodzi o sasquatchowe kino. I nie jestem odosobniony w tej opinii. "The Legend of Boggy Creek" bo o nim tu mowa to dziecko niezależnego filmowca Charles'a B. Pierce'a. Potrafił on idealnie dobrać czas i miejsce na realizację swojej produkcji. Opowiada ona o jednej z lokalnych wersji Bigfoota, jakim był potwór z Fouke. Owo miasteczko, leżące w Arkansas było miejscem ataków jakiegoś owłosionego małpoluda. Film Pierce'a przedstawia owe wydarzenia w sposób prawdziwe amatorski. Nie fabuła ani nie efekty są jednak zaletą produkcji. Obraz bowiem od samego początku broni się czymś innym, czyli niepodrabialną atmosferą. Już pierwsze ujęcia okolicznych bagien i towarzyszące im dźwięki wprowadzają widza w inny świat pełen dzikich stworzeń. Jest to niedostępny, owiany tajemnicą, rejon o baśniowym wręcz klimacie. Nastrój, jaki udało się uzyskać reżyserowi, decyduje nie tyle o jakości dzieła, co o jego aurze niesamowitości. Odbiór ten jest potęgowany przez użycie licznych naturszczyków. Aż miło posłuchać ich południowego akcentu. Wszystko to sprawia, iż nie przeszkadza nam nawet fakt, że sam stwór nie jest prawie w filmie w pełni ukazany. "The Legend of Boggy Creek" to sztandarowy przykład sasquatchploitation i co za tym idzie również żywego, amerykańskiego folkloru.

Luźne gatki - Alternatywne zakończenie filmu "Śmierć w Wenecji"

Gustav von Aschenbach leży na leżaku plażowym wpatrzony w morską toń. W oddali majaczy zachodzące Słońce oraz sylwetki ludzi skąpanych w jeg...