sobota, 28 listopada 2020

Potwór V - Bubba Zanetti

Bubba Zanetti był czołowym australijskim mizantropem. Zobaczyć go można w pierwszym z serii filmów o Mad Maxie, w którym był prawą nerką przywódcy gangu motocyklistów - Toecuttera. Do jego obowiązków należało załatwianie spraw urzędowo-administracyjnych, jak również mokra robota. Miał jasne włosy, srebrny kask i nieruchomą, pucołowata twarz. Skąpa mimika była chyba najbardziej charakterystyczną cechą tego bohatera. Brak zarysowanych emocji czynił niejasnymi jego prawdziwe intencje oraz motywacje. Nie wiadomo było czy jest zwykłym bandziorem, czy psychopatą, a może tylko znudzonym poetą-nihilistą. Jego złowieszcze oblicze w połączeniu z cedzonymi przez zęby słowami, sprawiało wrażenie, jakby brzydził się ludźmi, a kontakt z nimi powodował spory dyskomfort, niczym podczas jakiegoś nieprzyjemnego zabiegu lekarskiego. Dobrze jest to widoczne w scenie na stacji kolejowej podczas rozmowy z zawiadującym nią chłopkiem-roztropkiem. Zmuszonemu do wdania się w interakcję z wyjętym psu z gardła plebejuszem Bubbie, ciężko przychodzi zdzierżenie samej jego obecności i widoku. Innym elementem, który wzmacniał wizerunek Bubby było jego nazwisko. Z jednej strony Bubba brzmiące niczym nazwa gumy do żucia i pasujące bardziej do jakiegoś sprośnego zawadiaki, a z drugiej egzotycznie brzmiące Zanetti. Sugeruje ono włoskie pochodzenie, budząc niemalże artystyczne skojarzenia. Umieszczam go na liście potworów, ponieważ dla mnie było w jego stoickim spokoju coś zaiste potwornego. Bubba to jeden z tych złoczyńców, którym łatwo kibicować z uwagi na jego skromność i pokorę. Nie od dziś wiadomo, że są to jedne z bardziej nęcących ludzkich cech. Szkoda, że nie ma takich nauczycieli, bądź księży. A może gdzieś tam są...

sobota, 14 listopada 2020

Potwór IV - Baron Harkonnen

Baron Vladimir Harkonnen to nie fiński kierowca rajdowy, jak może wskazywać nazwa, lecz przywódca rodu Harkonnenów w filmowej adaptacji powieści Franka Herberta "Diuna". Ze względu na swoją tuszę oraz liczne krosty byłby zapewne idealnym partnerem dla niejednej kobiety. Identyfikuje się z tą postacią, ponieważ również jestem baronem. W rolę Vladimira wcielił się Kenneth McMillan. Aktor ten zaczynał karierię w filmach spod znaku bez płaszcza, ale za to ze szpadą. Postać ta przedstawiona jest jako groteskowy, unoszący się w powietrzu, otyły pan o sadystycznych skłonnościach. Harkonnen był wyraźnie odpychający, ale też poniekąd rubaszny. Z pozoru niegroźny, jednocześnie jednak nieprzewidywalny i psychotyczny. Prawie jak kierowca ciężarówki. Właściwie to prawie jak każdy kierowca. Rzucał wymowne spojrzenia, które zdawały się mówić, wiem, że jestem potworem, ale każdy ma jakąś słabość. W swoim okrucieństwie był nieporadny. Pewne jego miny i zachowania były mocno dwuznaczne. Najlepiej jest to widoczne w scenie molestowania młodego kwiaciarza, jak również, gdy sycił oczy widokiem prawie nagiego Stinga w stringach, który akurat wyszedł z samowara. Baron był rudy, a pod spodem sraczkowaty. Poruszał się ruchem posuwistym, trochę jak balon. Miał na twarzy wypryski i bąble. Możliwe, że nie tylko na twarzy, ale tego widoku reżyser nam oszczędził. Diuna jest filmem frapującym. Z jednej strony wydaje się niedopracowana i przerysowana, momentami wręcz kiczowata. Z drugiej zaś ma swój klimat i specyficzny urok. Inną zaletą są postacie, zwłaszcza czarne charaktery ze wspomnianym baronem na czele. Sporą atrakcją mogą być też ujęcia pustynnych krajobrazów, jeśli ktoś lubi piasek, a jego widok w dużych ilościach dostarcza mu pozytywnych doznań.

wtorek, 3 listopada 2020

Potwór III - Fouke Monster

Potwór z Fouke należy do szerokiego grona wielkich małpoludów, które biegają po Stanach Zjednoczonych w te i we w te. Ten konkretny upodobał sobie okolice miasteczka Fouke w Arkansas, gdzie co druga osoba nosi nazwisko Crabtree. Historię jego spotkań z okolicznymi wieśniakami najlepiej przedstawia obraz "The legend of Boggy Creek". Film ten przyniósł wielkie zyski w wysokości około kwadryliona dolarów. Można pokusić się o stwierdzenie, że dzieło to zapoczątkowało wysyp podobnych produkcji, których twórcy najwidoczniej liczyli na łatwy zysk. Żaden z nich nie powtórzył jednak sukcesu pierwowzoru. Sam potwór w filmie nie jest w pełni pokazany, przemyka jedynie gdzieś w tle. Zabieg ten sprawdza się w sam raz. Większe wrażenie robią sceny gdy stwora nie widać bezpośrednio na ekranie, ale czuje się jego obecność i woń. Ma się wrażenie, że ciągle czai się w krzakach. Obserwuje i trzyma rękę na pulsie swojego krocza. Od czasu do czasu ujawnia się nachodząc mieszkańców w domach lub podczas polowań.  Jego intencje nie są znane, lecz z uwagi na mało chrześcijański zapach, okoliczni mieszkańcy otwierali ogień, gdy tylko się pojawił. Potwór z Fouke miał ciekawe upodobania. Lubił straszyć koty na śmierć, moczyć nogi w potoku oraz nachodzić młodych mężczyzn w toalecie podczas tak zwanej "nasiadówy". Ostatecznie zagadka istoty nie została rozwiązana, ale narrator sugeruje, że może on się wciąż czaić gdzieś w okolicy, czekając, aż zainteresują się nim poważni filmowcy. Czym zatem był tajemniczy mieszkaniec bagien i lasów okolic Fouke? Czemu upodobał sobie akurat to miejsce? Czy chodziło o łatwy i niczym nieograniczony dostęp do świeżych wieśniaków? Czy był to rzeczywiście przedstawiciel nieznanego gatunku zwierzęcia, czy może ledwie jakiś niedomyty powsinoga? Czego szukał i czy to znalazł? No i w końcu czemu ostatecznie zniknął? Jeśli w ogóle zniknął. Ludzie lubią wierzyć w różne historie, które ubarwiają ich zwyczajne życie i dodają mu dreszczu emocji. Jak inaczej wyjaśnić legendy o wolności, równości czy szczęściu. Jakakolwiek by nie była prawda potwór z Fouke spełnia nadal swoją najważniejszą funkcję czyli jest wspaniałym przykładem amerykańskiego folkloru.

Luźne gatki - Alternatywne zakończenie filmu "Śmierć w Wenecji"

Gustav von Aschenbach leży na leżaku plażowym wpatrzony w morską toń. W oddali majaczy zachodzące Słońce oraz sylwetki ludzi skąpanych w jeg...