wtorek, 23 stycznia 2024

Luźne gatki - Świnie w kinie

Drugim najbardziej inteligentnym stworzeniem zamieszkującym Ziemię obok świni jest człowiek. Jak to często bywa, oba gatunki mają wspólne cechy. Wśród ludzi jest wiele świń i vice versa. Świnie od wieków niezmiennie stanowią inspirację dla wszelkiej maści artystów. Zaliczają się do nich także filmowcy. Zdarza się, że właśnie ze świni czynią oni centralną postać swoich dzieł. Robią to jednak zbyt rzadko. Powinno być więcej świń w show-biznesie. Plotka głosi, że w Hollywood panują trzy mafie: żydowska, gejowska oraz czarnoskóra. Jak widać, nie ma w tym gronie mafii świńskiej. Gdyby zwierzęta te stworzyły własną klikę, to na pewno łatwiej by im było zrobić karierę w filmie. Mimo to można wynaleźć kilka pozycji, które wyróżniają się świńskimi motywami. Warto się im przyjrzeć, by odkryć prawdziwą naturę wieprzowiny.

Stara prawda mówi, że na wojnie ułani nie mieli kobiet, więc się kochali w pięknych klaczach. Podobną drogę obrały kobiety. Gdy mężczyźni byli na wojnie, one kochały się w pięknych wieprzkach. I są na to dowody. W roku 1907 zarejestrowano jak pewna młoda dama bezwstydnie zadaje się ze świnią. Akt ów nosi tytuł "Le cochon danseur". Na naszych oczach rozgrywa się tragedia. Kochliwy wieprzek zabiega o względy młodej kobiety. Klęka przed nią, błaga o uwagę, daje prezenty. Ona jednak zostaje niewzruszona. Co więcej, zmusza swego adoratora do poniżających występów. Rozbiera go przed ludźmi i karze tańczyć. Następnie przebiera go w damskie ubrania. On na wszystko się zgadza, żeby tylko zyskać jej względy. Tym samym staje się być może pierwszym archetypowym simpem. Na koniec świnia oblizuje się, przewraca oczami i szczerzy zęby jakby coś właśnie zjadła. Czyżby wymierzyła karę niewdzięcznej sympatii? Ostatnia scena stała się internetowym memem, budząc jednocześnie uśmiech i poczucie dyskomfortu. Widok olbrzymiej, szczerzącej się, antropomorficznej świni zaiste ma potencjał, by nawiedzać ludzi w koszmarach.

Innym koszmarem stworzonym przez świnie jest komunizm. Tak przynajmniej widział to George Orwell w swojej powieści "Folwark zwierzęcy". Książka ta odniosła wielki sukces. Nic zatem dziwnego, że powstały na jego podstawie również filmy. Starszy z nich, pochodzący z 1954 roku to animowana produkcja, która finansowana była przez CIA. Agenci mieli w zamiarze użyć jej jako propagandowej broni przeciwko ZSRR. W filmie zwierzęta na pewnej farmie obalają rządy ludzkiego właściciela i same przejmują kontrolę. Na początku panuje równość i sprawiedliwość, szybko jednak świnie zaczynają dominować, by wkrótce stworzyć nowy, opresyjny system totalitarnego sprawowania władzy. Film jest bardzo sugestywny i sprawnie manipuluje emocjami widzów. Świniom oczywiście przypadła rola złoczyńców. Są one przedstawione jako knujące, spasione i brutalne stworzenia pozbawione skrupułów. Nie posiadają właściwie pozytywnych cech, a interesuje je tylko absolutna władza i bogactwo. Taki obraz świni jest krzywdzący dla tych zwierząt, które należą przecież do jednych z najbardziej inteligentnych. Potrafią one obsługiwać nawet pewne mechanizmy używane do ich hodowli. Wiedzą jak działa chip. Do tego są sympatyczne, a epitety, jakimi obarczają je ludzie, wynikają z niewiedzy. Świnia przecież po to się brudzi, aby być czysta.

O czystość nie umiała za to na pewno zadbać Simone. Jest to bohaterka filmów pewnego znanego reżysera, przechodzącego twórczy kryzys. Gdyby nie nowo odkryta muza jego kariera wisiała na włosku. Problem jednak tkwi w tym, że Simone nie jest prawdziwa. To wygenerowana przez komputer wirtualna postać. Nikt jednak o tym nie wie, a wszystkim filmy z jej udziałem tak przypadają wszystkim do gustu, że eksperyment zaczyna wymykać się spod kontroli. Wtedy właśnie artysta wpada na diabelski plan, nakręcenia prawdziwego gniota z Simone w roli głównej. Miał to być jej autorski projekt, który tak by ją skompromitował, że jej kariera byłaby skończona. Fabułę ową przedstawia pochodzący z 2002 roku film "Simone" z Alem Pacino. Jest to prorocze dzieło, które udowadnia, że tłum kupić każdy wciskany mu kit. Będzie wierzył w iluzję, ignorując prawdę nawet pomimo twardych dowodów. Dowodem na to jest, chociażby fakt, że dzieło komputerowej Simone pod tytułem "Jestem świnią" staje się wielkim sukcesem. Obraz obliczony na wzbudzenie obrzydzenia wśród publiczności okazuje się hitem. Na ekranie bohaterka ubrana w suknię ślubną tapla się w błocie z grupą świń oraz spożywa z nimi posiłek. Całość nakręcona jest w czerni i bieli, aby dodać bardziej artystycznego charakteru. Nie dziwię się zachwytom widowni. Sam widok Simone nachylającej się na korytem jest wart każdej ceny i żałować tylko można, że w prawdziwym świecie nie ma wiele podobnych filmów. Tym bardziej, jeśli by zawierały ujęcia trzody drapiącej się o różne zabudowania.

Wiedzę na temat świń najlepiej czerpać od hodowców, a właściwie to producentów. Zwierzęta te są bowiem produkowane, a nie hodowane. Pojęcie to, jak i wiele innych poznać można dzięki lekturze forum trzoda-chlewna.pl. Jest to skarbnica wiadomości o świniach, a najciekawszym jej segmentem jest dział o chorobach. Dzięki niemu możemy dowiedzieć się jakie szokujące rzeczy mają miejsce w chlewach. Kanibalizm czy wypadanie jelit z odbytu są tam na początku dziennym. Jest to jednak jedynie niewinna, gra w porównaniu z tym, co wyprawia ze swoją świnią bohater belgijskiej produkcji z 1974 roku "Vase de noces". Mężczyzna ten czas spędza głównie z pewną ulubioną świnią. Nie jest to typowa relacja na linii człowiek-zwierzę. Farmer bowiem darzy maciorę silnym uczuciem, które nazwać można mianem miłości. Dogląda swoją wybrankę, karmi ją i głaszcze. Pieści jej wymiona niczym wytrawny kochanek. Wszystko to prowadzi do konsumpcji związku. Gdy jednak świnia rodzi prosięta, mężczyzna zabiera je od niej w szale zazdrości. Próbuje sam je wychować i być dla nich ojcem, lecz one nie odwzajemniają jego sympatii. Powoduje to znów atak gniew, którego efektem jest śmierć warchlaków. Następnie umiera maciora, a hodowca popada w obłęd. Je gówno i tym podobne. Na koniec się wiesza. To by było na tyle. Świnia w tym filmie jest rzeczywiście wdzięczna, lecz nie do tego stopnia, by się w niej zakochać. Film może za to posłużyć, jako studium świni. Nie ma chyba drugiego takiego obrazu, w którym przedstawiciel tego gatunku dostał tyle czasu ekranowego. Widz uraczony jest zatem festiwalem rycia w ziemi, mlaskania oraz wesołego kwiczenia. Jest to nie lada gratka dla każdego fana świń niezależnie od wieku.

Jak zatem widać, także świnie zapisały swoją kartę w historii kinematografii. Nie odegrały może wielkiej roli, ale na pewno produkcje z ich udziałem się wyróżniają. Kino świńskie na pewno łamie tabu na temat tego, co można pokazywać, a czego nie. Świnia bądź co bądź chodzi naga. Na widoku. Nikomu to jednak nie przeszkadza, a firm produkujących ubrania dla świni jest jak na lekarstwo. Wiele aspektów życia świń jest pomijane, a przeciętny zjadacz chleba ma z nią kontakt dopiero na kanapce lub na talerzu. Mało jest również programów społecznych wspierających świnie, które mają utrudniony dostęp do edukacji czy leczenia. Jest to problem globalny. Wystarczy wspomnieć, że świnia nie widnieje na fladze żadnego państwa na świecie. Zarobki świń są wielokrotne mniejsze niż kobiet, czy nawet dzieci. Jeśli więc nic z tym nie zrobimy, świnie nadal będą grać główne role tylko w kulinarnych przepisach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Luźne gatki - Alternatywne zakończenie filmu "Śmierć w Wenecji"

Gustav von Aschenbach leży na leżaku plażowym wpatrzony w morską toń. W oddali majaczy zachodzące Słońce oraz sylwetki ludzi skąpanych w jeg...