czwartek, 11 stycznia 2024

Luźne gatki - Z poradnika młodego kinomana

Jakiś czas temu pod jedną z moich recenzji na Filmjebie zarzucono mi, że stosuję "wyświechtane teksty". Jako że nie rozmawiam z debilami, zignorowałem ów komentarz, lecz skłonił mnie on także do refleksji na temat tak zwanych mitów kinomana, czyli obiegowych opinii o kinie i filmach, które w istocie można uznać za błędne i tak naprawdę nic nieznaczące. Pozwolę sobie kilka z nich tutaj wymienić i krótko napisać, dlaczego niekoniecznie są zasadne.

Niewykorzystany potencjał - ten zwrot używany jest nagminnie przez wiele osób. Ma on być może sens w wielu przypadkach, lecz czy zawsze? Czemu widz uważa, że nie wykorzystano w danym przypadku potencjału historii? Nie wie on przecież jaką wizję miał reżyser. Może właśnie tak wyobrażał sobie swoje dzieło i osiągnął wszystko, co zmierzał. Słowa takie brzmią niepoważnie w ustach osoby, która nie zajmuje się zawodowo kręceniem filmów.

Szukam w kinie emocji - ten straszny banał powtarzany jest wielokrotnie i to często przez samych ludzi związanych z filmem. Zwłaszcza przez jakieś pseudo uduchowione aktorki. Ja na ten przykład nie szukam żadnych emocji w kinie. Mam dość emocji we własnym życiu. A sala kinowa to dla mnie magiczne miejsce, dzięki któremu przenoszę się w inny świat i zapominam o tym, co jest na zewnątrz. I tego właśnie szukam w filmach.

Lubię dobre kino - a co to w ogóle znaczy? Jaka jest definicja dobrego kina? Każdy przecież ma własne mniemanie na ten temat. Coś, co dla jednego jest genialne, dla innego będzie zwykłym gniotem. Nie ma czegoś takiego jak dobre kino. Poza tym, jeśli ktoś naprawdę interesuje się kinem i chce pogłębić swoją wiedzę na jego temat, to musi tak naprawdę oglądać wszystko. W ten sposób jest w stanie wyrobić sobie gust i wtedy dopiero może stawiać tezy o tym, co jest dobre, a co złe.

Brak fabuły - jak już nieraz powtarzałem, film jako sztuka wizualna nie musi posiadać fabuły. Od snucia opowieści są książki. Kino zaś powinno przemawiać obrazem i ewentualnie dźwiękiem. Fabuła nieraz przeszkadza wręcz w odbiorze dzieła. Dla mnie najważniejszą cechą filmu jest klimat. A najlepiej stworzyć go właśnie przy użyciu zdjęć wspomaganych odpowiednią muzyką.

Książka lepsza - przyznam, że nie czytam dużo, a jeśli już obejrzę jakiś film na podstawie książki, to nie widzę za bardzo sensu jej późniejszego czytania. Wiele osób zarzuca filmom, że nie odwzorowują świata i problemów przedstawionych w danej powieści. I mogą mieć w tym rację, co zależy jednak od pomysłu reżysera. Należy pamiętać, iż nie każda ekranizacja to wierna adaptacja. Jestem zdania, że film i książka to dwa osobne medium i nie powinno się ich wręcz rozpatrywać wspólnie. Film operuje innymi środkami i pewne kwestie trudno odpowiednio ukazać. Jako osobna forma sztuki powinien się bronić tym, co ma do zaoferowania kino.

Niezły jak na ten czas - nieraz widzę, że ktoś używa określenia, że dany film nieźle wygląda mimo tego, że jest stary. Jest to bardzo ignoranckie podejście, które szczerze mnie wkurza. Tym bardziej że słowa te padają na ogół z ust osób, które nie mają wielkiego doświadczenia. Wiadomo przecież, że to stare filmy zaliczają się do tych najlepszych. Większość klasycznych produkcji powstała przed rokiem 2000, który jest dla mnie magiczną granicą, po której nastąpił gwałtowny zjazd w kinematografii. To właśnie stare filmy są nieustającym źródłem inspiracji dla kolejnych pokoleń twórców. Może rzeczywiście część dzieł źle się starzeje, lecz nie wiem, czy ma sens oceniać je ze współczesnej perspektywy.

Z gustami się nie dyskutuje - jest to typowy argument, który zamyka praktycznie możliwość jakiejkolwiek dyskusji. Jest to swego rodzaju wymówka. Może to i kontrowersyjny pogląd, ale z gustami da się dyskutować. Oczywiście trudno zmuszać kogoś, by polubił coś, co mu nie odpowiada. Warto jednak powymieniać się spostrzeżeniami, które pozwolą zagłębić się w temat. Samo stwierdzenie "podobał" lub "nie podobał mi się" nie mówi wiele o samej produkcji. Na opinię o danym filmie ma na pewno wpływ subiektywny odbiór. Posiadając jednak wiedzę zdobytą na bazie licznych i zróżnicowanych seansów, można dokonać szerszej oceny.

Proces stosowania "gotowych zwrotów", o którym śpiewał Kazik, jest powszechny. Podejrzewam, że sam go stosuję, nie mając nawet tego świadomości. Warto jednak nieraz spróbować nadać swoim wypowiedziom nutkę indywidualizmu i odrębności. Dobrym sposobem na to jest pisanie, czym właśnie się zajmuję. Internet daje możliwość swobodnego wyrażania myśli, jeśli oczywiście nie łamią one żadnych zasad. Niestety większość filmów niczym szczególnym się nie wyróżnia więc trudno też o nich tworzyć jakieś poważne eseje. Dlatego warto sięgać po te mniej znane, undergroundowe produkcje, które mogą nas zaszokować, ale także pozytywnie zaskoczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Luźne gatki - Alternatywne zakończenie filmu "Śmierć w Wenecji"

Gustav von Aschenbach leży na leżaku plażowym wpatrzony w morską toń. W oddali majaczy zachodzące Słońce oraz sylwetki ludzi skąpanych w jeg...