czwartek, 15 kwietnia 2021

Potwór VII - Midian, miasto potworów


Dawno temu, za siedmioma oczyszczalniami ścieków i siedmioma wysypiskami istniało schowane gdzieś głęboko pod ziemią mityczne miasto Midian. Jego mieszkańcy mieli pełno tej ziemi we włosach. Przede wszystkim byli jednak potworami. Zmutowanymi wyrzutkami, ściganymi i tępionymi przez rodzaj ludzki. W trosce o swoje zdrowie musieli schronić się tam gdzie nie dochodzi światło emitowane przez łyse głowy lub kolana. Ich historię opowiada obraz zatytułowany "Nocne plemię". Główny bohater filmu, nazwiskiem Boone, trafia w to miejsce wiedziony sennymi wizjami. Początkowo jest zwykłym człowiekiem lecz po ugryzieniu jednego z potworów ulega transformacji. Jak się okazuje jest dla niego przeznaczona rola wybawiciela ciemiężonych odmieńców. W życiu ważne jest posiadanie jakiegoś celu. Wiele osób tkwi w przekonaniu, że ich życie zmierza donikąd, jednocześnie mając poczucie, iż jest dla nich przeznaczona jakaś większa rola. Jakaś misja do spełnienia. Jest to pocieszająca wizja nawet jeśli miałoby to się wiązać z mieszkaniem pod ziemią, piciem ludzkiej krwi czy potężnym czołem. Ja z całą pewnością bym się zgodził na takie drobne zmiany. Jeśli chodzi o asortyment stworów zamieszkujących Midian to jest on spory. Jest nawet kilka atrakcyjnych mimo, że zapewne niebezpiecznych. Większość z nich wygląda jakby ich facjaty potraktowane zostały kwasem bądź brakiem zasad. Mnie najbardziej spodobała się kasta Berserkerów czyli najbardziej krwiożerczych i dzikich bestii. Byli oni trzymani w odosobnieniu z uwagi na swoją szaleńczą furię oraz brak możliwości kontroli ich morderczych instynktów. Te cechy okazały się jednak bardzo przydatne podczas ostatecznej batalii z ludźmi, chcącymi zniszczyć potworną metropolię. Ludzie przedstawieni w filmie są równie zdolnymi oraz rządnymi krwi kreaturami co monstra na które polują. Prym wśród nich wiódł niejaki Decker, w którego wcielił się znany skądinąd król komedii romantycznych David Cronenberg. Decker był typowym psychiatrą - najpierw sam mordował z zimną krwią całe rodziny, a potem wmawiał podczas sesji swoim pacjentom, że to oni dopuścili się tych strasznych czynów. W pamięć zapada zwłaszcza jego maska przedstawiająca wyraz twarzy człowieka, który ma guziki zamiast oczu. Ostatni wartym wspomnienia stworem jest Bahomet czyli midiańskie bóstwo. Z wyglądu przypominał on nieco potarganą tekturę używaną do konstrukcji rolek papieru toaletowego. Ponoć w Stanach są takie rolki, które potrafią mówić ludzkim głosem, a dokładniej głosem swojego właściciela. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Luźne gatki - Alternatywne zakończenie filmu "Śmierć w Wenecji"

Gustav von Aschenbach leży na leżaku plażowym wpatrzony w morską toń. W oddali majaczy zachodzące Słońce oraz sylwetki ludzi skąpanych w jeg...