poniedziałek, 24 lutego 2025

TOP 10: Komedie

Stworzenie listy 10 najlepszych komedii jest właściwie niemożliwe. Każdy na bowiem inny gust i. Inny humor. Jest to coś, co bardzo trudno zmierzyć. Jakimi kryteriami się kierować? Oczywiście są filmy popularne, które zapisały się w historii, ale nie ma chyba obrazu, który śmieszyły każdego. Mimo wszystko postanowiłem podjąć się tego trudnego zadania i stworzyć zestawienie top 10 komedii starając się przy tym uwzględnić różne rodzaje humoru. Na pewno wpływ na wybór miały jednak też moje osobiste preferencje, ale pewnych rzeczy się nie przeskoczy. Komedie były swego czasu moimi ulubionymi gatunkiem, potem się to zmieniło i przerzuciłem się na pornosy. Nadal lubię jednak obejrzeć dobrą produkcję problem w tym, że coraz ich jakby mniej dlatego wciąż trzeba sięgać wstecz, co też ma odzwierciedlenie w moim rankingu.



10. Arszenik i stare koronki (1944)

Pierwsza pozycja na liście jest już wiekowa. Pochodzi bowiem z 1944 roku. A jest nią "Arszenik i stare koronki". Obraz można zaliczyć do klasyki gatunku, jak i kina w ogóle. Opowiada o dwóch staruszkach, które za pomocą tytułowego arszeniku uśmiercają samotnych, starszych panów. Proceder ten odkrywa ich wnuczek. Sprawę komplikuje także pojawienie się dwóch opryszków. Głównym atutem komedii jest doborowa obsada. Gwiazdą produkcji jest Cary Grant, który potwierdza swój komediowy talent. Podobnie jak Peter Lorre, który znany był bardziej z kina noir. Produkcja to kameralna pozycja utrzymana w teatralnym stylu, która umiejętnie łączy humor sytuacyjny ze słownym, napędzając spiralę śmiechu wraz z trwaniem seansu.


9. Wielka włóczęga (1966)


Ten film znałem najpierw z opowieści rodziców, którzy oboje byli fanami francuskich komików z dawnych lat. Od tego czasu oglądałem go nieraz i muszę przyznać, że rodzicielskie pochwały były uzasadnione. Obraz, który jest francusko-brytyjską koprodukcją łączy to, co najlepsze w humorze obu krajów. Show kradną oczywiście grający główne role Louis de Funes oraz Bourvil. Chociaż szczerze to moim zdaniem ten pierwszy zjada drugiego na śniadanie, to tworzą oni ogólnie udany ekranowy duet. Jest tu wiele kapitalnych gagów, a dominuje humor sytuacyjny. Nawet tak proste rzeczy, jak niedopasowane szkopskie hełmy potrafią tutaj śmieszyć, a wisienką na torcie jest niemiecka zabawa w skakanie na krzesłach podczas jakiejś esesmańskiej libacji.


8. Mój wujaszek (1958)

Kolejna francuska propozycja na liście to jeden z serii filmów Jacquesa Tati, a mianowicie "Mój wujaszek" o przygodach pana Hulot. Humor Tati'ego to coś, czego obecna publika raczej nie doświadcza. Nikt już nie stosuje bowiem jego patentów. Jego filmy były dość kameralne w odbiorze. Żarty natomiast były dyskretne. Nie wylewały się z ekranu, a były poukrywane w szczegółach. Ta swoista subtelność była wyznacznikiem obrazów przez niego reżyserowanych, w których grał też zresztą główną rolę. Nie jest to zdecydowanie humor tak ekspresyjny, jak w wykonaniu Louisa de Funesa, ale równie skuteczny. Jest to prawdziwa przeciwność ekstrawertyzmu wielu komików. Opiera się na ogólnym wizerunku świata, w którym człowiek jest ledwie trybikiem, a nawet prozaiczne sytuacje mogą być powodem do komicznych wydarzeń. Atutem Tati'ego jest to, że wykreował swój własny styl, co zwłaszcza w gatunku komedii jest bardzo cenne i warte docenienia. Można go śmiało określić mianem mistrza kinematografii, który niestety jak się zdaje, popadł już nieco w zapomnienie.


7. Tootsie (1982)

"Tootsie" to kolejny złoty patent na komedię, czyli przebierzmy faceta za kobietę i zobaczymy, co się stanie. Ten, kto widział ów film, wie jednak, że chodzi tu o coś znacznie więcej. Obraz powstał w burzliwych czasach dla przemian kulturowych, kiedy to kobiety po raz drugi przypomniały sobie, że coś jest nie tak ze światem. Film opowiada o aktorze, który nie mogąc znaleźć pracy jako mężczyzna, przebiera się za kobietę i dostaje angaż jako aktorka. Ta przewrotka fabuła stanowi społeczny komentarz na temat ról obu płci we współczesnym świecie. Łączy zatem starą dobrą komedię pomyłek ze świeżym wnikliwym, spojrzeniem na temat patriarchatu, seksizmu oraz ogólnie pojmowanej ludzkiej niedoli. Wszystko to jednak robi w sposób błyskotliwy oraz pełen energii, przez co nawet po latach trzyma fason tak jak główna bohaterka. Zaleta produkcji jest na pewno aktorstwo Dustina Hoffmana oraz niepozorny epizod Billa Murraya.


6. Dzień na wyścigach (1937)

Na liście komedii wszechczasów nie powinno zabraknąć jakiejś produkcji od słynnych braci Marx. To trio nakręciło wiele znanych filmów, ja jednak postanowiłem wyróżnić jeden z ich największych hitów, czyli "Dzień na wyścigach", ponieważ jest to wielce udane dzieło. Przede wszystkim zawiera wszystkie elementy charakterystyczne dla rodziny komików. Groucho gra wygadanego oszusta, który rzuca żartami jak z rękawa. Humor fizyczny zaś to jak zwykle domena Harpo i Chico. Film zawiera wiele najsłynniejszych gagów oraz skeczy wplecionych umiejętnie w fabułę. Wyróżnić wśród nich można, chociażby scenę sprzedawania książek lub też szalone badanie lekarskie, które przeradza się w jeden wielki kontrolowany chaos. Ponieważ "Dzień na wyścigach" to obraz z braćmi Marx nie może w nim zabraknąć muzycznych numerów, a także wirtuozerskich popisów Harpo na harfie, zaś jego solo na fortepianie to wciąż jedna z najśmieszniejszych slapstikowych sekwencji w historii utrzymana w kreskówkowym stylu. "Dzień na wyścigach" to absolutna klasyka i pozycja obowiązkowa dla każdego kinomaniaka. 


5. Producenci (1967)

Mel Brooks to jeden z bardziej znanych twórców komedii zza oceanu. Muszę przyznać, że nie wszystkie jego dzieła mnie bawiły, ale jest parę takich, które na pewno spełniały ten cel. Wśród nich wyróżnić muszę przede wszystkim powstały w 1978 roku producentów. Obraz opowiada o dwóch znajomych, którzy postanawiają wystawić na Broadwayu sztukę, która ma stać się totalna klapa w celu wzbogacenia się. Dwóch szachrajów zagrało tu Zero Mostel i Gene Wilder, a więc mistrzowie komicznego fachu. Pamiętam jak dziś, że oglądając film z całą rodziną, tarzaliśmy się wręcz ze śmiechu po podłodze, oglądając finałowe przedstawienie. Film posiada jednak wiele więcej świetnych momentów określonych przez Amerykanów terminem comedy gold. Producenci to barwna i inteligentna komedia, której głównym atutem jest pomysłowy scenariusz. W rękach odpowiednich ludzi przeradza się w prawdziwe gatunkowe złoto.


4. Dyktator (1940)

Lista najlepszych komedii nie może się obejść bez Charliego Chaplina. To jedno z najbardziej rozpoznawalnych nazwisk w świecie kina. Sławę zdobył dzięki swym niemym produkcjom pełnym karkołomnych i pamiętnych gagów. Chaplin był jednak uniwersalnym twórca i poradził sobie także, gdy nastał czas filmów mówionych. Jego bodajże największym osiągnięciem w tej materii był dyktator z 1936 roku. Wiemy dobrze, na kogo to miała być parodia, więc nie będę rzucał tu nazwiskami. Napiszę tylko, że jest to świetna produkcja, która idealnie miesza humor z poważnym przesłaniem. Wielu ludzi było mądrych po szkodzie, a Charlie wyczul pismo nosem już dużo wcześniej. A jego pamiętna przemowa to jeden z najbardziej imponujących monologów w dziejach. Inna ikoniczna i wielce symboliczną sceną jest żonglowanie globusem. Taka zabawa światem rzadko kiedy kończy się dobrze, o czym przestrzegał zawczasu amerykański komik.


3. Pół żartem, pół serio (1959)

Faceci przebrani za baby - to musi być hit. I zaiste był. Na szczęście humor nie ogranicza się tu do mężczyzn biegających w damskich fatałaszkach, chociaż trzeba przyznać, że to chyba najbardziej znany i zacny film z tego nurtu. Jego główną zaletą jest świetna obsada z Marylin Monroe, Jackiem Lemonem oraz Tonym Curtisem na czele. Dzięki nim głównie obraz stał się prawdziwym klasykiem kina. Osobiście nigdy nie przepadałem za postacią stworzoną przez Curtisa, ponieważ uważałem go za zwykłego cwaniaka, a cwaniactwa nie toleruję zwłaszcza w kontaktach damsko-męskich. Mimo to można przymknąć na to oko, bo jednak całościowo film się broni i wciąż może służyć za świetna rozrywka dla całej rodziny, a przede wszystkim dla fanów starego, dobrego Hollywood.


2. Sens życia wg Monty Pythona (1983)

Grupa Monty Pythona jest uważana przez wielu ludzi za szczyt szczytów dobrego humoru. Nie mogło zatem zabraknąć czegoś z ich repertuaru w moim zestawieniu. Wybór padł na "Sens życia", a nie inne bardziej spójne dzieła pełnometrażowe, ponieważ forma krótkich skeczy bardziej przypomina oryginalny serial i jest idealna dla tej formy żartów. Nie będę tu analizował humoru Pythonów, bo to mija się z celem. Absurd jest trudny do zdefiniowania. Na przykład dla mojego ojca abstrakcja były rozwiązane sznurówki. Albo go łapiesz, albo nie. Jest też grupa ludzi, którzy w ogóle nie uważają twórczości Brytoli za śmieszny. Z takimi osobami raczej się całkowicie nie dogadam. Mogę jedynie jeszcze dodać, że często fantazjuję o tym, że żyję w świecie takim, jak jest ukazany w skeczach Pythonów. Ludzie powinni chodzić po ulicach na czworakach i szczekać. Przynajmniej niektórzy.


1. Pogromcy duchów (1984)

Lata 80. to złoty okres dla amerykańskiej komedii. Powstało wtedy wiele ikonicznych do dzisiaj tytułów. Miało to związek ze szczytem kariery wielu aktorów typu Bill Murray, Dan Aykroyd, Chevy Chase czy Eddie Murphy. Dwóch z nich zagrało w dziele, które jest moim zdaniem obrazem kumulującym wszystko, co najlepsze w tej dekadzie, a mianowicie "Pogromcy duchów". Chodzi mi tu o pierwsza część ich przygód. Myślę, że nie ma co tutaj streszczać fabuły. Jest ona zawarta w tytule. Warto za to skupić się na umiejętnym wykorzystaniu talentów grupy ludzi do stworzenia filmu, który stał się klasykiem i jest nim do dziś. Jest to wręcz niedościgniony wzór, o czym świadczą nieudane próby wskrzeszenia franczyzy po kilkudziesięciu latach. Siła oryginalnych "Pogromców duchów" była chemia między aktorami oraz niesamowita atmosfera przygody, humoru i ogólnie tamtejszej epoki, która zdawała się bardziej beztroska. Są też pamiętne teksty. Ja do dziś, gdy ktoś się spyta, czy jestem Bogiem, odpowiadam, że tak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Luźne gatki - Osły, które dowiozły

Osioł, jaki jest, każdy widzi. Właściwie to koń, ale osioł w sumie też. Czy osły są zatem dyskryminowane? Częściowo tak. Jednak w świecie ki...