wtorek, 7 września 2021

Potwór XII - Lokis, czyli nasz człowiek w bestiariuszu

Każdy zna historie o politykach, czyli ludziach zmieniających się w wilki. Na świecie istnieją jednak również inne wariacje tego mitu. Mamy zatem opowieści o ostrobokołakach (człowiek zmieniający się w ostroboka), karakurtołakach (człowiek zmieniający się w karakurta trzynastokropiego) czy też lancetnikołakach (człowiek zmieniający się w lancetnika). Nas w tym przypadku interesuje jednak człowiek zmieniający się w niedźwiedzia. Takie rzeczy się zdarzają. Mój sąsiad też był Niedźwiedziem. Raz pomógł mi wynieść meble z mieszkania. Legenda o podobnej bestii przeniesiona została na pożółkły ekran w postaci dzieła zatytułowanego "Lokis. Rękopis profesora Wittembacha". Film opowiada historię pewnego duchownego profesora, którego los rzuca w dzikie rejony Litwy. W miejscu tym wciąż żywe są stare wierzenia i zabobony. Zwłaszcza wśród prostego ludu. Wydaje się jednak, że pod ich wpływem znajdują się również, goszczący pastora, właściciele majątku. Jak głosi plotka, młody hrabia jest tzw. Lokisem, czyli człowiekiem zmieniającym się w bestię. Jego matka miała paść za młodu ofiarą niedźwiedzia. W wyniku tego ataku narodził się wspomniany nieszczęśnik. W tej część opowieści zaleca się niewnikanie w szczegóły owego aktu. Główny protagonista trafia akurat na ślub hrabiego z jedną taką wątłą. Ostatecznie podczas nocy poślubnej niewiasta rzeczywiście pada ofiarą jakiegoś potwora, który następnie sam znika bez śladu. Kwestia prawdziwości legendy nie zostaje wyjaśniona, a widz pozostaje w poczuciu niejednoznaczności zakończenia. Ta niepewność budzi jednocześnie zaciekawienie i niepokój. Uruchamia wyobraźnię, dając ledwie szczątkowe informacje na temat wyglądu kreatury, jak również faktu czy rzeczywiście pan młody zamienił się w niedźwiedzia, czy może sam dokonał mordu. A może była to tylko jedna wielka mistyfikacja. Trzeba jednocześnie zaznaczyć, iż "Lokis" nie jest horrorem i nie należy go tak traktować. Idealnie za to pasuje do tego działa określenie film grozy, a najsilniejszą jego stroną jest atmosfera niczym z jakiejś nocnej mary. Stanowi też swoistego rodzaju ostrzeżenie, by z nieufnością traktować ludzi cierpiących na migrenę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Luźne gatki - Alternatywne zakończenie filmu "Śmierć w Wenecji"

Gustav von Aschenbach leży na leżaku plażowym wpatrzony w morską toń. W oddali majaczy zachodzące Słońce oraz sylwetki ludzi skąpanych w jeg...